Archiwum 10 października 2008


paź 10 2008 Teraz, albo w ogóle...
Komentarze: 3

Leżałam już w łóżku, i jak co noc marzyłam. Stwierdziłam, że natychmiast potrzebuję wygadać się przyjacielowi. Tak... komputer jest moim przyjacielem. Postanowiłam stworzyć ten pamiętnik, by za kilka tygodni, miesięcy - pomyśleć: szkoda, że teraz nie mam takich zmartwień jak wtedy. By pomyśleć, że byłam śmieszna - i wydoroślałam. By pomyśleć, byłam głupia - zmądrzałam.

Kilka słów, a tyle radości.

Jak już wcześniej pisałam - myśl o stworzeniu bloga przyszła nagle, a wszystko za sprawą tego, że co noc marzę. Może zabrzmi to dziwnie, co teraz napiszę, ale czuję się rozdwojona. Może za sprawą tego, że jestem spod znaku bliźniąt ? z pewnością.

Jestem szczęśliwie (?) zakochana, nawet bardzo. Może nie tyle co nie widze świata za moim ukochanym, a po prostu świat bez niego nie byłby tak cudowny. Od ponad 2 lat jest przy mnie, prawie w każdej sytuacji. Czy jestem szczęśliwa, czy płacze, zawsze jest przy mnie. Kocham na niego patrzeć, dotykać jedwabistą twarz, patrzeć w duże błękitne oczy,  Patrzeć jak się porusza, nasłuchiwać jak oddycha, całować go, rozmawiać z nim. Wiadomo ma swoje wady - jak każdy. Jednak ostatnio odkryłam, że to nie o Nimmarze przed pójściem spać... Wszystko robię z myślą o nim, lecz nie to.

Pytanie: O kim marzę? O innym. Znam go zaledwie kilka miesięcy. Przysiadł się do mnie kiedyś na uczelni - i po prostu podal mi dłoń, przedstawiając się. To było dla mnie dosyc niezrozumiałe - tym bardziej, że w tym samym momencie obejmował mnie chłopak. A On przyszedł, szarmancko się uśmiechnął i podał dłoń  - co za tupet! co za słodki tupet. Potem na jakiś czas o nim zapomniałam, aż w końcu schodząc po schodach na niego wpadłam - miłe było, że się przywitał, i ślicznie uśmiechnął... szybko jednak uciekł z "miejsca zbrodni" :). Myślałam, że zapoznanie go, będzie mało znaczącym epizodem w moim życiu. Okazało sie jednak inaczej. Zaczęło się dosyc niewinnie. Otrzymałam jakiś łańcuszek na gg - niczego nieświadoma, od razu go zamknęłam. Potem na pewnym portalu (którego nazwy nie wymienię) zostałam "przywitulona" przez mojego nowego kolegę, takie miłe, nawet.. i tak mnie "przywitulał" cały boży tydzień. uznałam to za nielada podryw. Jednak, było to bardzo miłe. Zbliżały się święta. Dostałam masę zyczeń przez gg, dostałam także od Niego (taki sposób na zagadanie) - okazało się, że już kilka tygodni wcześniej próbował zagadac łańcuszkiem - ale nie dałam mu szansy ;-) Przyznam, że bardzo dobrze nam się razem rozmawiało. dlatego rozmawialiśmy każdej kolejnej nocy. Był na tyle śmiały, że zaproponował bym do niego przyjechała.

STOP!

nie przyjechałam ;-) Ale niezrozumiale było dla mnie to, że wszystko co robi było takie jednoznaczne - a miał dziewczyne - miał już ją długo - i niesamowicie mocno ją kochał. Więc dlaczego...? Spotkałam go na imprezie. Byłam sama, on zresztą też.

STOP!

nie robiliśmy nic zlego - po prostu rozmawialismy, delikatnie, co jakis czas, niby to przez przypadek się dotykając. a jego dotyk jest paralizujacy. Od tamtej pory widze, ze miedzy nami jest coś dziwnego. Nie milosc, nie zaurocznie, nie wiem co to jest. Ale jedno wiem - gdy na siebie patrzymy - nawet i z daleka - widac iskry, tak niesamowicie iskrzy, że nie da się tego opisać. Wszystko dookoła sie zamazuje i wdac tylko jego. Widze po sposobie jakim na mnie patrzy, że On ma to samo. nawet teraz gdy o nim myśle, mam przed oczami taki niesamowity żar, ah. nie wiem.

Wiem tylko, że On nie potrafi przejśc obok mnie obojetnie. Od jakiego czasu przestaliśmy rozmawiać na gg. Widzimy sie tylko na uczelni. Każda przerwa i jego widok napawa mnie optymizmem. ha. dosłownie wzdycham na jego widok. A on zawsze musi coś zrobić, czy mnie przytulić, czy objąć, czy pocałowac w policzek, czy szturchnąc, zawsze robi COŚ - i wiecznie powtarza "Ty jesteś dziwna" z niesamowitym uśmiechem na twarzy.

 Co ma znaczyć dziwna? że inna? że zła?

A co robie ja... ja zawsze udaję obojętną. Kiedy przechodzi obok, patrze na niego i uśmiecham się, zaraz odwracając wzrok i udając, że mam ważniejsze rzeczy do roboty niż spoglądanie w jego stronę. A tak naprawdę cała się trzęse. I tylko czekam na jakiś jego gest... na to żeby przyszedł i objął mnie - niby na powitanie. i musnął lekko w policzek - niby, że po przyjacielsku.

Lecz to wszystko nie ma sensu. Oboje mamy związane ręce, I oboje wiemy, że to co tak iskrzy między nami, nie może mieć miejsca i do niczego nie prowadzi...

Ale to i tak nie zmienia faktu, że wyłącze laptopa, zgaszę lampkę i dalej będę o nim myśleć...

 

zatrzymamczas : :